"...przybity do krzyża...", czyli św. Jan od Krzyża...

Ga 2,19

Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża.

Dziś w Liturgii Kościół wspomina św. Jana od Krzyża. Był zakonnikiem, karmelitą, mistykiem, reformatorem swojego zgromadzenia. Był też poetą...

Oto początek poematu autorstwa św. Jana pt. "Noc ciemna":

1. W noc jedną pełną ciemności,

Udręczeniem miłości rozpalona.

O wzniosła szczęśliwości!

Wyszłam nie spostrzeżona,

Gdy chata moja była uciszona.

2. Bezpieczna pośród ciemności,

Przez tajemnicze schody osłoniona,

O wzniosła szczęśliwości!

W mroki ciemności, w ukrycie wtulona,

Gdy chata moja była uciszona.

3. W noc pełną szczęścia błogiego,

Pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał,

Jam nie widziała niczego,

Nie miałam wodza ni światła innego

Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.

4. On mnie prowadził jasnością

Bezpieczniej niźli światło południowe,

Tam, gdzie mnie czekał z miłością,

Gdzie nikt nie stanął istnością,

O którym miałam przeczucie duchowe...

Św. Jan pisał z dna serca... Opisywał cierpienia, które przeżywał... To smutna liryka... Ale zachwyca zadumą wobec misterium cierpiącej miłości... Św. Jan wi(e)dział, że droga do pełni (zjednoczenia z Jezusem w MIŁOŚCI) wiedzie przez cierpienie... 

PS. W klimacie odkrywania wartości i sensu cierpienia pozostaje piękny sonet autorstwa Francisco Luisa Bernardeza: 

Jeśli, by odzyskać to, co odzyskałem,

musiałem wpierw stracić to, co utraciłem,

by osiągnąć to, co osiągnąłem,

musiałem znieść to, czego doznałem,


Jeśli chcąc być teraz zakochanym,

musiałem zostać zraniony,

to za słuszne uważam,

iż przecierpiałem to,

co trzeba było przecierpieć,

za słuszne uważam opłakiwanie tego,

co opłakałem.


Bo po tym wszystkim stwierdziłem,

że nie można radować się tym,

czym się uradowałem,

jak tylko przecierpiawszy to wcześniej.


Bo po tym wszystkim pojąłem,

że to, co kwitnie na drzewie,

żyje z tego, co zagrzebane

w ziemi.

Komentarze

  1. Razem z Chrystusem przybita do Krzyża. Razem z Chrystusem umieram.
    Umieram wtedy, kiedy staję przed Jezusem w prawdzie, przestaję tkwić w wyobrażeniach o sobie, prostuję myślenie, które zmanipulowałam ulegając pokusom. W dzisiejszej Ewangelii arcykapłani i starsi kombinują, chcą złapać Jezusa za słowo. Jezus nie pozwala. Budować prawdziwą relację i poznać Jezusa mogę stając w prawdzie i prostocie serca.
    Prostujcie ścieżki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cierpienie z Chrystusem ma dla mnie osobisty wymiar. Wspólne przeżycia, podobne doświadczenia zbliżają. Jezus stał się Człowiekiem, cierpiał i umarł, aby być blisko mnie. I kiedy ja cierpię, jestem blisko Jezusa. A On, mój Pan, cierpi ze mną. Choć nie czuję Jego obecności, czuję, że jestem sama z cierpieniem, to jednak On jest. Bo kocha. A kochać to być. Stąd Imię naszego Boga - Jestem, który jestem.
    Dziękuję, Panie, że dałeś mi pojąć sercem.

    OdpowiedzUsuń
  4. " ... I któż uleczyć mnie może!

    Ukaż się mi już prawdziwie, bez cienia!

    I nie chciej więcej wysyłać już do mnie Tylko zwiastunów,

    Którzy nie zaspokoją mojego pragnienia. (....)


    (...) Dlaczego, gdy rozdarłeś miłością

    Me serce, nie dasz balsamu tej ranie?

    I gdyś mnie porwał,

    Czemuś mnie znowu zostawił?

    I nie bierzesz zdobyczy w swoje posiadanie?

    Ugaś te ognie rozpalone,

    Bo nikt tego prócz Ciebie uczynić nie może,..."

    2tm4,22+++

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz