"Twe oczy niech patrzą na wprost...", czyli o życiu "oko w Oko"...

Prz 4,20-27

"Zważaj, synu, na moje słowa,
do uwag mych nakłoń swe ucho;
niech one nie schodzą ci z oczu,
przechowuj je pilnie w swym sercu;
bo życiem są dla tych, co je otrzymali,
lekarstwem całego ich ciała.
Z całą pilnością strzeż swego serca,
bo życie ma tam swoje źródło.
Fałszu ust się wystrzegaj,
od warg przewrotnych bądź z dala!
Twe oczy niech patrzą na wprost,
przed siebie kieruj powieki.
Uważaj, gdzie krok masz postawić,
i wszystkie twe drogi niech będą pewne.
Nie zbaczaj na lewo i prawo,
odwróć swą nogę od złego!"

Dobry Ojciec błaga mnie - dziecko: Zważaj, synu, na moje słowa, do uwag mych nakłoń swe ucho...!!! Słowa Boga Ojca są dla mnie źródłem Życia i zdrowia [życiem są dla tych, co je otrzymali, lekarstwem całego ich ciała]. W SŁOWIE ukryte jest moje najgłębsze i prawdziwe ja - życie ma tam swoje źródło... Niebiański Tata prosi: Twe oczy niech patrzą na wprost (...). Nie zbaczaj na lewo i prawo... Gwarancją dobrego życia jest patrzeć Bogu prosto w oczy - nie spuszczać wzroku z Jezusa...

Komentarze

  1. "Z całą pilnością strzeż swego serca,
    bo życie ma tam swoje źródło." <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...piękny cytat! Najważniejsze, ale i najtrudniejsze jest życie na poziomie serca...
      Lb 6,24-26
      +++

      Usuń
  2. "Twe oczy niech patrzą na wprost..."-czyli o korzyściach płynących z posłuszeństwa Bogu...

    ... Bóg chroni tych, którzy są Mu posłuszni, wszyscy nieposłuszni giną...

    "(..) Nie oglądaj się za siebie...(..) bo inaczej zginiesz". (Rdz19,17)

    Żona Lota
    " Obejrzałam się podobno z ciekawości.
    Ale prócz ciekawości mogłam mieć inne powody.
    Obejrzałam się z żalu za miską ze srebra.
    Przez nieuwagę – wiążąc rzemyk u sandała.
    Aby nie patrzeć dłużej w sprawiedliwy kark
    męża mojego, Lota.
    Z nagłej pewności, że gdybym umarła,
    nawet by nie przystanął.
    Z nieposłuszeństwa pokornych.
    W nadsłuchiwaniu pogoni.
    Tknięta ciszą, w nadziei, że Bóg się rozmyślił.
    Dwie nasze córki znikały już za szczytem wzgórza.
    Poczułam w sobie starość. Oddalenie.
    Czczość wędrowania. Senność.
    Obejrzałam się kładąc na ziemi tobołek.
    Obejrzałam się z trwogi, gdzie uczynić krok.
    Na mojej ścieżce zjawiły się węże,
    pająki, myszy polne i pisklęta sępów.
    Już ani dobre, ani złe – po prostu wszystko, co żyło,
    pełzało i skakało w gromadnym popłochu.
    Obejrzałam się z osamotnienia.
    Ze wstydu, że uciekam chyłkiem.
    Z chęci krzyku, powrotu.
    Albo wtedy dopiero, gdy zerwał się wiatr,
    rozwiązał włosy moje i suknię zadarł do góry.
    Miałam wrażenie, że widzą to z murów Sodomy
    i wybuchają gromkim śmiechem, raz i jeszcze raz.
    Obejrzałam się z gniewu.
    Aby nasycić się ich wielką zgubą.
    Obejrzałam się z wszystkich podanych wyżej powodów.
    Obejrzałam się bez własnej woli.
    To tylko głaz obrócił się, warcząc pode mną.
    To szczelina raptownie odcięła mi drogę.
    Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach.
    I wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz.
    Nie, nie. Ja biegłam dalej,
    czołgałam się i wzlatywałam,
    dopóki ciemność nie runęła z nieba,
    a z nią gorący żwir i martwe ptaki.
    Z braku tchu wielokrotnie okręcałam się.
    Kto mógłby to zobaczyć, myślałby, że tańczę.
    Nie wykluczone, że oczy miałam otwarte.
    Możliwe, że upadłam twarzą zwróconą ku miastu."
    (Wisława Szymborska)

    2Tm4,22+++

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...dziękuję za Szymborską...
      "Nie, nie. Ja biegłam dalej,
      czołgałam się i wzlatywałam,
      dopóki ciemność nie runęła z nieba..." Piękny moment...
      2 Tm 4,22
      +++

      Usuń

Prześlij komentarz