"...o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro...", czyli scena z życia...

J 6,16-21

"Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się! Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali."

To zdarzenie z 6 rozdziału Ewangelii według św. Jana zawsze opowiada o mnie. Czytam: o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się ... Ja też wchodzę do wody - zanurzam się w czasie... Moje życie jest jak rejs - płynę po wodach codzienności... Jestem pogrążony w ciemności... Zły wiatr wieje mi w oczy i zagrażają ogromne fale... Czuję się, jakbym był sam... Ale Pan mnie nie zostawia! Oczyma wiary widzę Niewidzialnego... Słyszę SŁOWA: To Ja jestem, nie bój się! Każdego dnia Zmartwychwstały woła: "To JA JESTEM! Nie bój się!"
Zastanawiam się...
Co mogę (z)robić, żeby widzieć Niewidzialnego? Co mogę (z)robić, żeby widzieć więcej?

Komentarze

  1. ... zapadał zmrok.. uciekając od tych ciemności zeszłam nad jezioro. .. . szukałam Cię... we wzburzonej tafli wody dostrzegłam swoją zniekształconą twarz...zrobiło się jeszcze ciemniej.. bałam sie..jezioro stawało się co raz bardziej niespokojne.. wiatr sie wzmagał.. gdzie byłeś Panie ? gdzie jesteś Panie ? gdzie ?

    pomimo lęku szłam dalej sama brzegiem jeziora ...
    nieopodal stała łódz..moja łódz..wsiadłam do niej ..z ogromnym lekiem odbiłam od brzegu.. łódz kołysała sie okrutnie.. byłam pewna ze za chwilę falę przewrócą moją łódke .. utonę..
    czemu Cie nie ma przy mie gdy Cie potrzebuję ,krzyczało serce..?
    fale niosły moją łódkę w nieznanym mi kierunku..
    juz nie krzyczałam...
    w ciemności wysilałam wzrok żeby Cię ujrzeć..
    nagle jakaś postac ukazała sie mym oczom..przeraziłam sie,..
    to byłeś Ty..niosłeś mi to czego potrzebowałam a ja przestraszyłam sie moich własnych pragnien..
    niosłeś mi bezpieczanstwo i miłość a ja bałam się uwierzyć,że chcesz mi to dać... na zawsze dać.........
    czasem myślę ,że wolałam ciągły strach i czekanie niż ryzyko utraty Twego daru ....

    w strachu i czekaniu jest ciągle nadzieja..
    a gdy zaryzykuję czeka mnie już tylko strata..

    byłeś już blisko..zmierzałeś w moim kierunku..
    im byłeś bliżej tym bardziej się bałam...BAŁAM..

    chciałam Cię zabrać do mojej łodzi..na prawde chciałam..
    strach paraliżował mnie.. nie potrafiłam wypowiedzieć słowa..
    ale przecież Ty czytasz w moim sercu jak w otwartej księdze..
    znałeś moje pragnienie..
    wiedziałeś czego potrzebuję..
    wystarczyło Ci moje pragnienie..
    zatraciłam sie w pragnieniu bycia blisko Ciebie..
    Twego ciepła i bezpieczzenstwa..
    zatraciłam sie.. ale wciąż bałam się..

    usłyszałam tylko :" Nie bój sie !" ... potem usnęłam (?)
    pragnienie Twej Obecności przeniosło mnie na drugi brzeg..

    przeniosło mnie pragnienie...

    " Twoja droga wiodła przez wody,Twoja ścieżka przez wody rozległe
    i nie znać było Twych śladów. " (Ps 77,20)

    2Tm4,22+++

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz