"Oto są ślady dróg Jego...", czyli przerwa na wspominanie...

Trwa antrakt... Ale to nie oznacza, że nic się nie dzieje... Wspominam, to co zdarzyło się na scenie w prologu i pierwszym akcie... I myślę...
Każda księga w Biblii jest jak las... Wchodzimy do środka... Ale potrzebujemy znaków, żeby się nie zagubić... Pomagają nam intuicje rozmodlonych ludzi żyjących w bliskości Pana, którzy pokochawszy Słowo Boże, ukazują interpretację zgodną z Duchem Bożym. Są to wypowiedzi uznane przez Magisterium Kościoła. Ale myliłby się ktoś, kto by pomyślał, że w przestrzeni Słowa Bożego wszystko jest jasne, proste i (do)określone. Nie... Dlatego ciągle mamy prawo i możemy szukać nowych (lepszych?) dróg opierając się na intuicjach, które rodzą się z natchnienia Bożego. Księga Hioba jest jak wielki las... To dżungla... Potrzebujemy odwagi, by przebić się przez gąszcz słów i obrazów, by zrobić choćby krok w kierunku środka lasu, by przybliżyć się do serca Księgi. To miejsce jest tajemnicze i zakryte przed nami, ale możemy szukać..., penetrować..., eksplorować..., by być coraz bliżej SŁOWA o dramacie Boga i człowieka...
Zatem opowieść o Hiobie czytam od początku... "Oto są ślady dróg Jego" (Hi 126,14a) - miejsca w Księdze, w których odkryłem bliskość serca Słowa Bożego o duchowej drodze Hioba... Myślę, że to wrota do tajemnicy dziejów prawego i pobożnego sługi Boga...

1. Hi 1,20nn;2,10a;4,1;5,17n

"Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: «Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!» W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości (...). Hiob (...) odpowiedział: (...) «Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?» (...). Elifaz z Temanu tak rzekł: (...) Szczęśliwy, kogo Bóg karci, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego. On zrani, On także uleczy, skaleczy - i ręką swą własną uzdrowi."

Widzę człowieka... To Hiob... Osaczony przez zło... Widzę Człowieka... To Jezus... Osaczony przez zło... Upadł... Wstał... Ludzie rozdzierają szaty Pana... Znowu upadł... Jest bliski śmierci... Rozciągnięty na ziemi, oddaje cześć Ojcu... Uznaje słuszność Bożego planu... Wie(rzy), że jest to droga, dzięki której urzeczywistni się Boży zamysł MIŁOŚCI... Że to, co się dzieje, ma najgłębszy sens... Że zło nie zwycięży... Że MIŁOŚĆ wszystko przemieni i uratuje, uleczy i uzdrowi... Człowiek modli się: «Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!» I przypomina sobie prorocze Słowa: "Oto się powiedzie mojemu Słudze,wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na Jego widok - tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi - tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano,
i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli? na kimże się ramię Pańskie objawiło? On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie..." (Iz 52,13-53,5)...  

2. Hi 3,1-4.11.20n.26;6,8bn;7,15n.21b

"Wreszcie Hiob otworzył usta i przeklinał swój dzień. Hiob zabrał głos i tak mówił: «Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: "Poczęty mężczyzna". Niech dzień ten zamieni się w ciemność, niech nie dba o niego Bóg w górze. (...) Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać? (...) Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu, co śmierci czekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu w roli (...). Nie znam spokoju ni ciszy, nim spocznę, już wrzawa przychodzi (...). Niech spełni Bóg moje życzenie! Oby się zgodził mnie zmiażdżyć i przeciął pasmo dni moich (...). Moja dusza wybrała uduszenie, a śmierć - moje członki. Zginę. Nie będę żył wiecznie. Zostaw mnie - dni me jak tchnienie (...). Wkrótce położę się w ziemi, nie będzie mnie, choćbyś mnie szukał»."

Człowiek jest na krawędzi życia i śmierci... Nie chce żyć... Chce nie żyć... Jest kuszony do targnięcia się na własne życie... Co wyraża okrzyk Jezusa: "Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27,46b). Człowiek Jezus schodzi do piekła... W jednym mgnieniu przeżywa to, co dzieje (działo) się w sercach tylu zrozpaczonych i pogrążonych w nicości hiobów, którzy nie widzieli celu ani sensu życia... Człowiek Jezus wie, co oznacza piekło bez-celu i bez-sensu... Wie, co ludzka oznacza bezbronność w obliczu zła, bezradność, bezsilność, kruchość, słabość... I na samym dnie rozpaczy modli się: "Boże mój, Boże mój...". Jest solidarny z Hiobem... Solidarny z hiobami wszystkich czasów...

3. Hi 6,1;7,1a

"Hiob (...) odpowiedział: (...) Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka?"

Człowiek pyta: "Czy jest sens, by walczyć?" Przecież częstokroć zmaganie się ze złem wystawia kruche stworzenia na ciężką próbę... Brakuje tchu... Duszę zalegają ciemności... Zawodzą ludzie... Dźwiganie nieszczęść zadaje się przekraczać ludzkie siły... Ale człowiek nie jest sam... Kiedyś urodził się Człowiek, który był największym Wojownikiem w dziejach ludzkości... W boju nie stosował  siły fizycznej... Walczył orężem MIŁOŚCI... Człowiek Jezus ciągle powtarza: "do bojowania podobny byt człowieka! Jesteście na ziemi, aby walczyć! Bądźcie wojownikami w Bożej armii!" ["Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa!" (2Tm 2,3)]...

4. Hi 12,1;13,15;22,1.26-27a

"Hiob (...) odpowiedział: (...) Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam, i dróg moich przed Nim chcę bronić. (...). Elifaz (...) rzekł (...): Nadzieją twą będzie Wszechmocny, obrócisz wzrok twój na Boga, wezwiesz Go, a On cię wysłucha."

Człowiek żyje dzięki nadziei... To ufność jest siłą, która pozwala trwać... I pomaga wszystko przetrwać... Nadzieja nigdy nie umiera...  Nawet, gdy Bóg godzi się na to, by życie z nas uszło... Kiedyś przeczytałem u R. Cantalamessy, że trzy cnoty Boże, czyli wiarę, nadzieję i miłość, można przedstawić jako trzy poruszające się w jednym kierunku kobiety - siostry. Dwie są dorosłe, a jedna mała. Dziewczynka, która idzie w środku, jest trzymana za ręce przez dorosłe kobiety. Jak to odczytać? Dwie dorosłe kobiety to wiara i miłość... Dziecko to nadzieja... Czy to oznacza, że wiara i miłość prowadzą nadzieję? Nie. Okazuje się, że to nie dziewczynka jest trzymana i prowadzona, ale sama trzyma starsze siostry za ręce i prowadzi... Tu na ziemi pierwsza jest nadzieja! Nadzieja pozwala zobaczyć drogę nawet wtedy, gdy ogarnia nas największa ciemność...

5. Hi 19,23-27

"Hiob (...) odpowiedział: (...) Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić?
Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki?
Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni.
Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę.
To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty."

 ...

Przedstawiam obraz pt. Hiob. Jest to kopia dzieła Williama Blake'a (reprodukcja pochodzi ze strony:
http://www.tygielkultury.eu/7_9_2004/aktual/hiob3.jpg)

 

Komentarze

  1. Pisze ksiądz :"Księga Hioba jest jak wielki las... To dżungla... Potrzebujemy odwagi, by przebić się przez gąszcz słów i obrazów, by zrobić choćby krok w kierunku środka lasu, by przybliżyć się do serca Księgi. "-.....W takim razie jestem tchórzliwa osobą i brak mi odwagi do czytania, penetrowania księgi Hioba....Jak widac nie każdy ma tyle odwagi co xpac....

    OdpowiedzUsuń
  2. Wedrówka przez las wciąż trwa....
    Szukam śladów i Twoich wydeptanych ścieżek...czasem jest trudno...
    Im głębiej w las ,tym ciemniej...
    Ale wiem,że gdzieś tam pośrodku lasu,znajduje się miejsce sotkania z Tobą....miejsce skąpane w blasku słońca...usłane różnobarwnymi kwiatami.....- Polana.....
    To tam spojrzę w Twoje oczy....zaglądne przez nie do Twego serca......

    Nie jestem odważna i to nie odwaga każe mi iść przed siebie...
    To tęsknota i, miłość gna mnie do ciebie a " Nadzieja pozwala zobaczyć drogę nawet wtedy, gdy ogarnia mnie największa ciemność... ".
    Tęsknota i miłość powodują,że biore w dłonie Twą Księgę,dotykam Jej miękkich,delikatnych kart i czytam,....czytam....i mam ufność,ze Ty mnie prowadzisz.....

    ...Pieknie o nadziei pisał też francuski poeta Charles Pe'guy w swym poemacie pt."Przedsionek tajemnicy drugiej cnoty".
    On tez nazywal nadzieję "maleńką dziewczynką",młodszą siostrą wiary i miłości.

    "Wiara trwa z wieku na wiek.Milośc daje siebie samą przez wieki.Ale to skromna Nadzieja budzi się każdego poranka (..)."(Charles Pe'guy).

    2Tm4,22+++

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Anonimowy- z Twoich komentarzy na tym blogu wynika ze jestes romantyczka i bardzo wrazliwą osobą ..,, mysle ze nie uzywasz slow wulgarnych itp .... Taka osoba nieskazitelna itp .... Nie wiem czy pracujesz ale biorac ppd uwage w jakich godz piszesz komentarze to wydaje mi sie ze nie .... Wydaje mi sue ze ciezko by Ci bylo z takim chatakterem i wrazliwoscia odnalezc sie w zakladzie pracy gdzie zycie czesto jest odmienne od tego co nam obrazuje Biblia i ksuazki ktore cytujesz na tym blogu ...

      Usuń
    2. ....tak, czasami jest mi ciężko,nawet bardzo ale to z tego powodu,ze ja(!!) sama(!!) nie zawsze zyję Słowem (nie zawsze potrafię żyć Słowem),ktore czytam w Biblii i które cytuję na tym blogu..........
      ...... .
      :) Pracuję,studiuję i,mam dzieci......
      ....Nie jestem "osobą nieskazitelną"..(!!!!)-...przepraszam,jeśli to tak wygląda......


      "... Bo w moim sercu wypisane jest ile radości kryje każdy dzień ile
      kłopotów, zmartwień trosk ile łez to wszystko Panie, daję Ci, proszę weź!". (...pamiętam tylko refren)

      Ps134,3!!!
      2Tm4,22+++

      Usuń
    3. Do Anonimowy : Spoko ;) To tak jeszcze przy okazji to Ty wszystkie te książki które cytujesz przeczytałaś ?

      Usuń
  3. "Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!" Te dwa zdania jakoś szczególnie zapadły mi w pamięci po dotychczasowej lekturze Księgi Hioba.
    W jakimś stopniu nasze ziemskie życie opiera się na ciągłym otrzymywaniu i zabieraniu. Jednego dnia, coś jest nam dane, a drugiego, coś innego zabrane i tak w kółko. Utrata czegoś jest kojarzona przeważnie negatywnie. Jednak należy pamiętać, że czasami jesteśmy w stanie wykorzystać tę startę i może ona stać się dla nas źródłem rozwoju. Powyższa myśl nasunęła mi się po przeczytaniu bajki pt. "Krowa"

    "Mędrzec wędrował wraz ze swoim uczniem od wioski do wioski. Pewnego razu ujrzeli małą, walącą się chałupę na kawałku nędznej ziemi.
    - Idź do tych biedaków - nakazał Mędrzec. - Idź i zapytaj, czy podzielą się z nami swoim jadłem.
    - Ale nam go nie brakuje - powiedział uczeń.
    - Czyń, jak ci każę.
    Posłuszny uczeń podszedł do chaty. W jej drzwiach stanął wieśniak wraz z żoną i siedmiorgiem dzieci. Mieli na sobie brudne i postrzępione ubrania.
    - Bądźcie pozdrowieni - powiedział uczeń. - Mój pan i ja jesteśmy w podróży i zgłodnieliśmy. Przyszedłem, aby zapytać, czy możecie dać nam coś do jedzenia.
    Rzekł na to wieśniak:
    - Jadła mamy niewiele, ale podzielimy się z wami tym, co mamy. - Odszedł i po chwili wrócił z kawałkiem sera oraz skórką chleba. - Przykro mi, ale nam się nie przelewa.
    Uczeń nie chciał brać od nich jedzenia, jednak zrobił tak, jak mu kazano.
    - Dziękuję. Wielkie jest wasze poświęcenie.
    - Żyje się ciężko - rzekł chłop. - Ale jakoś dajemy sobie radę. Choć jesteśmy ubodzy, mamy jeden wspaniały skarb.
    - Jakiż to skarb? - zapytał uczeń.
    - Nasza krowa. Daje nam mleko i ser, którym się żywimy, a resztę sprzedajemy na targu. Nie ma tego dużo, ale wystarcza nam, żeby przeżyć.
    Uczeń powrócił do swego mistrza z lichą porcją jedzenia i opowiedział o niedoli wieśniaka i jego rodziny. Mędrzec na to rzekł:
    - Cieszy mnie ich hojność, ale smuci wielce ich los. Zanim stąd odejdziemy, mam dla ciebie jeszcze jedno zadanie.
    - Mów, panie.
    - Wróć do tej ubogiej chałupy i przyprowadź tu ich krowę.
    Uczeń nie rozumiał, dlaczego ma tak postąpić, wiedział jednak, że jego pan jest miłosierny i mądry, wypełnił zatem jego polecenie. Gdy wrócił z krową, zapytał swego pana:
    - Zrobiłem, jak mi kazałeś, panie. Co teraz chcesz uczynić z tą krową?
    - Widzisz tamto urwisko? Zaprowadź krowę na najwyższą skałę i zepchnij ją w przepaść.
    Uczeń spojrzał na niego z przerażeniem.
    - Ależ, Mistrzu...
    - Czyń, jak ci każę.
    Uczeń z ciężkim sercem wypełnił nakaz swego pana, a potem obaj udali się w dalszą drogę.
    *

    OdpowiedzUsuń
  4. cd.
    W następnych latach uczeń stał się mądrzejszym i lepszym człowiekiem. Jednak za każdym razem, gdy wracał myślą do biedaka i jego rodziny, czuł wielkie wyrzuty sumienia. Pewnego dnia postanowił wrócić do nich i przeprosić za swój czyn. Jednak gdy przybył do ich zagrody, nie ujrzał nigdzie walącej się chałupy. Na jej miejscu stała ogromna, ogrodzona płotem willa.
    - Och, nie! - wykrzyknął. - Więc ta biedna rodzina została stąd usunięta z powodu mojego niegodziwego czynu.
    Postanowił dowiedzieć się, co się stało, poszedł więc do willi i zapukał do jej wspaniałych drzwi. Drzwi otworzył służący.
    - Chciałbym rozmawiać z panem tego domu - powiedział.
    - Jak pan sobie życzy - odparł służący. Po chwili na powitanie ucznia wyszedł uśmiechnięty i dobrze ubrany mężczyzna.
    - Czym mogę panu służyć? - zapytał.
    - Proszę mi wybaczyć ciekawość, ale czy mógłby mi pan powiedzieć, co stało się z rodziną, która kiedyś mieszkała na tej ziemi?
    - Nie wiem, o kim pan mówi - odpowiedział mężczyzna. - Moja rodzina mieszka w tym miejscu od trzech pokoleń.
    Uczeń wpatrywał się w niego zaskoczony.
    - Wiele lat temu przechodziłem tą doliną i poznałem tu rodzinę z siedmiorgiem dzieci. Ale oni byli bardzo biedni i mieszkali w nędznej chacie.
    - No tak - rzekł mężczyzna z uśmiechem. - To była moja rodzina. Ale moje dzieci już dawno dorosły i mają teraz własne posiadłości.
    Uczeń nadal nie mógł wyjść ze zdumienia.
    - Ale pan nie jest biedny. Co się stało?
    - Bóg wpływa na nasze życie w najróżniejszy sposób -rzekł mężczyzna, uśmiechając się. - Przed wielu laty mieliśmy małą krowę, która zaspokajała nasze najbardziej niezbędne potrzeby, dawała nam dość, byśmy mogli przeżyć, ale niewiele ponadto. Cierpieliśmy biedę, ale nie oczekiwaliśmy od życia niczego więcej. I pewnego dnia nasza krowa oddaliła się od domu i spadła z urwiska. Wystraszyliśmy się, że bez niej pomrzemy, więc zaczęliśmy robić wszystko, żeby przeżyć. I wtedy przekonaliśmy się, że mamy większe zdolności i więcej siły, niż myśleliśmy, o czym jednak nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdybyśmy nadal polegali na tej krowie. Utrata tej krowy była dla nas prawdziwym błogosławieństwem."
    (R. P. Evans „Dotknąć nieba” s.232-235)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...dziękuję za mądrą opowieść :). Lb 6,24nn +++

      Usuń

Prześlij komentarz