"To Ja jestem, nie bójcie się!"

J 6,16-21

"Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się! Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali."

Fragment przedstawiający przeprawę apostołów przez jezioro stanowi serce Ewangelii według świętego Jana. To zdanie wyraził Innocenzo Gargano w szóstym tomie serii wydawniczej pt. Lectio divina. Książeczka nosi tytuł Lectio divina do Ewangelii św. Jana, a rozdział poświęcony opowieści o perturbacjach uczniów Pana przemierzających Jezioro Galilejskie, możemy znaleźć na stronach: 15-26. Włoski biblista pisze, że tekst św. Jana jest bardzo stary, znacznie starszy niż paralelne fragmenty z Ewangelii synoptycznych: św. Marka (Mk 6,45-52) i św. Mateusza (Mt 14,22-33). Być może nawet jest to świadectwo pochodzące z roku 50 po Chrystusie (tamże, s. 15n).

To, co prezentuje ewangelista, zdarzyło się po cudownym rozmnożeniu chleba  (J 6,1-15).

1. Euforia, która ogarnęła ludzi, którzy najedli się do syta, spowodowała, że Jezus został ogłoszony Bożym Posłańcem i Prorokiem ["A kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat" (J 6,14)]. Dla ludzi o sytych żołądkach liczył się jednak ziemski chleb. Izraelici nie zrozumieli znaczenia znaku. Dlatego kiedy "Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę" (J 6,15). Nadzwyczajne... Jezus ratował się ucieczką... Dlaczego tak postąpił? Nie chciał być ziemskim królem... Nie przyszedł po to, by zyskać popularność u ludzi. Znaki, które czynił, miały prowadzić ludzi do wiary w to, że jako Zbawiciel Posłany przez Boga Ojca tworzył Królestwo niewidzialne i duchowe, niepolityczne.

2. ...o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Uczniowie, którzy razem z tłumami dali się ponieść temu entuzjazmowi, to znaczy przychylili się w swoim wnętrzu do propozycji obwołania Go ziemskim królem, kiedy zostali sami - jako że Jezus wymknął się im z rąk - popadają w tragiczną pokusę. Przeczekali cały dzień, a ponieważ nikt się nie pojawił, postanawiają zerwać z chodzeniem za Jezusem. Wyraźne jest podobieństwo między tym stanem uczniów a sytuacją ludu Izraela w czasie nieobecności Mojżesza. Również ten ostatni udaje się na górę, gdzie pozostaje przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy na rozmowie z Bogiem. Lud traci wówczas cierpliwość, nie jest w stanie dłużej czekać i ulega pokusie. Tak więc kiedy zapadł wieczór i skończył się pewien etap drogi, uczniowie nie widząc już niczego więcej, postanawiają zejść ku depresji morza i wrócić w pierwszej lepszej łodzi do swego miasta (...) minionego życia. Zamknęli sprawę. Sami, bez Jezusa nie są w stanie utrzymać się na nogach i niemal automatycznie ich ciężar ściąga ich w dół. Przeciwstawienie jest bardzo wyraźne: z jednej strony góra, z drugiej depresja morza Tyberiadzkiego, jeziora Kafarnaum. Wszystko skończone, uczniowie padli łupem nocy (...). Stoczyli się w dół i dlatego padli łupem ciemności (tamże, 20n).

3. Nastały już ciemności... W Prologu Ewangelii czytamy: "Światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła (J 1,5). Gdy porównujemy oba fragmenty - zdanie z Prologu i frazę: Nastały już ciemności, odkrywamy, że ewangelista użył identycznych słów. Jednak nad Jeziorem Galilejskim ciemność ogarnęła światłość i pochwyciła apostołów...

4. Jezus jeszcze do nich nie przyszedł... Apostołowie są sami w łodzi. Jezioro oznacza świat. Brzeg jest wiecznością. Uczniowie czekają. Jezus wyszedł na górę, czyli poszedł - wstąpił do Nieba. Czekanie przedłuża się. Na domiar złego wieje silny wiatr, który przeszkadza w rejsie [jezioro burzyło się od silnego wiatru]. Uczniowie nie są już w stanie znaleźć kierunku w swoim życiu. Sami starają się wyjść z tej sytuacji, usiłują wiosłować, lecz mimo to zamiast zbliżać się do brzegu, oddalają się od niego i znajdują się faktycznie pośrodku morza, w środku mielizny. Nawet nie przychodzi im na myśl, by prosić o pomoc. U Jana nie znajdujemy żadnego śladu wołania uczniów, jak to ma miejsce u synoptyków: "Panie, zobacz, że giniemy!" (...). Oni już skończyli z Nim, postanowili wrócić do swego dawnego życia, pokładając ufność wyłącznie we własnych siłach (tamże, s. 21n).

5. ...ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. (...) rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się! To jest Pan! Zmartwychwstały! Kroczy po potędze nieprzyjaciela - diabła. Świat zdaje się być ogarnięty (owładnięty) przez księcia ciemności... Jezioro burzy się się, bo wieje niedobry wiatr - działa zły duch... Ale przychodzi Pan! Zmartwychwstały Kyrios! Chodzi po morzu! Daje w ten sposób dowód, że jest absolutnym Panem względem zła (morza). Właśnie z racji swego panowania nad morzem, ukazuje teraz, że nic nie stoi Mu na przeszkodzie, by znów stanąć przed tymi, którzy ulegli pokusie i złu. Tak więc panowanie Jezusa nad złem (morzem) staje się również wspaniałą nowiną dla każdego, kto w swoim życiu uległ złu (tamże, s. 23). I Pan woła: To Ja jestem, nie bójcie się! To Słowa Zwycięzcy! Orędzie Zmartwychwstałego!

6. Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali... To ciekawe zdanie. Każdy, kto czyta ten werset, dochodzi do przekonania, że Jezus istotnie wszedł do łodzi! Tymczasem grecki tekst nie pozwala na jednoznaczne wyprowadzenie takiego wniosku, ponieważ można go przetłumaczyć również w następujący sposób: "Mieliby ochotę zabrać Go do łodzi" - lecz nie mówi się, czy On wszedł do niej, czy też nie. Po prostu pada stwierdzenie, że gdy tylko rozpoznali Go i przybliżył się do nich, łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali. (...) W polskiej wersji wyrażenie "zdążali" tłumaczy grecki czasownik, posiadający wielką wagę z punktu widzenia teologicznego. W tekście Jana oznacza on przede wszystkim jedno: drogę Jezusa ku Ojcu - drogę, która będzie obejmować także doświadczenie męki, krzyża i śmierci, aby dojść do chwały. Jest to ta sama droga, którą - również w Ewangelii św. Jana - Jezus proponuje swoim uczniom. Dopóki On żyje, oni nie są jeszcze w stanie pójść tą drogą, lecz kiedy otrzymają Jego moc, także oni nią podążą (tamże, s. 18n)...

Komentarze

Prześlij komentarz