"...kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne...", czyli o paradoksie życia...

J 12,24-26

"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec."

Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne... Karol Wojtyła nazwał to paradoksem ludzkiej egzystencji... Ziarno, które umiera, jest źródłem życia... Stracić oznacza zyskać... Nie mieć to mieć bardziej... Dla Izraelitów wyrażenie "mieć życie w nienawiści" oznaczało "oddać życie"... Rozumiem to tak: Pan chce, żebyśmy nie żyli dla siebie, lecz dla drugiego (dla Boga i bliźnich). "Nienawiść do życia" oznacza więc: dar z siebie, ofiarę z życia, poświęcenie i powierzenie się drugiemu... Jezusowa nienawiść do życia na tym świecie, jest też propozycją, by ceniąc ziemskie życie, rozszerzyć swoje widzenie i uwzględnić wymiar wieczności - życie nie na tym świecie... Aeternitas manet ("Wieczność czeka")... Wielką tęsknotę za Niebem i niekończącą się bliskością Jezusa wyraził św. Paweł: "Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca, co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne" (Flp 1,20b-24). Życie chrześcijanina jest zatem drogą do Boga... To ciągłe (ob)umieranie dla siebie, by zrobić w sercu miejsce dla Jezusa, a za pośrednictwem Pana - dla drugiego człowieka... To owocuje wewnętrzną walką i cierpieniem... Dlatego Apostoł Narodów dodaje: "Wam bowiem z łaski dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć" (Flp 1,29)...

Komentarze

  1. Dziękuję za przypomnienie o tym.

    OdpowiedzUsuń
  2. ... Znalazłam w necie :

    Fragmenty Pisma Świętego dla Ciebie:

    • Jeśli Ci smutno - J 14, 25-29,
    • Jeśli zgrzeszyłeś - Ps 51,
    • Jeśli jesteś zapracowany - Mt 6, 19-37,
    • Jeśli jesteś w niebezpieczeństwie - Ps 91,
    • Jeśli jesteś niestały - Ps 34,
    • Jeśli brak Ci odwagi - Iz 40,
    • Jeśli jesteś przygnębiony - Rz 8, 39,
    • Jeśli czujesz się samotny - Ps 27,
    • Jeśli Bóg wydaje Ci się bardzo daleki - Ps 139,
    • Jeśli ciężko jest Ci modlić się - Mt 18, 19-20,
    • Jeśli czujesz się opuszczony i boisz się - Ps 23,
    • Jeśli ciężko Ci podołać codziennym obowiązkom - Joz 1, 7-9,
    • Jeśli wydaje Ci się, że świat da Ci więcej niż Bóg - Ps 90,
    • Jeśli masz chęć wszystko krytykować - 1 Kor 13, 4-7,
    • Jeśli opuszczasz dom - Ps 107, 23-31 i Ps 121,
    • Jeśli miłość wydaje Ci się ułudą - J 4, 7-19,
    • Jeśli bardzo Ci zależy na Twoich bogactwach - Mk 10, 17-31,
    • Jeśli odczuwasz wielkie zniechęcenie - Iz 55,
    • Jeśli jesteś rozczarowany - 2 Mch 15, 6, 11,
    • Jeśli czujesz się pokrzywdzony - Iz 53, 3-12

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, w moim odczuciu jest to typowa próba przełamania ludzkiego dramatu, mianowicie świadomości śmierci. Powiedzenia sobie, że mimo cierpień itd. i tak zyskam życie wieczne. ZYSKAM. Jakby się człek nie wysilał, zawsze chodzi o zysk, o korzyść, o zadowolenie, przyjemność, szczęście. A że ludzkie losy bywają różne, że często rodzi się zrozumiała frustracja- to pojawia się niekiedy tendencja do ideologizowania- demonizowania przyjemności, zysku, siły nabywczej dóbr, czyli pieniędzy itd. Jezus stawia tu sprawę jasno. Tak tak, nie nie. "Nienawidzi swego życia" interpretowane jako "kocha swe życie, ale nie zasklepia się w nim" to ostre przegięcie. Rzeczywiście, sugestywna metafora- mocna- rozumieć nienawiść jako nieprzesadną miłość. Spójrzmy prawdzie w oczy, ludzie mają skłonności sadomasochistyczne. Wszystko co znamy w tym życiu to samo życie, a wszystko, za co je cenimy, posiada pewien wspólny mianownik. Ponadto życie jest cykliczne i wiąże się z walką. Kto nie ma minimalnej dawki cynizmu, ten zwariuje i wszędzie może widzieć przejawy szatana- wszędzie dostrzeże zgniliznę, marność nad marnościami i ZŁO. Ale taka jest natura. Natura jest taka, że życie żywi się życiem. Wokół pełno przejawów różnej rywalizacji. Nawet rywalizacji na moralność i na lepsze pomysły, jak ten świat lepiej urządzić DLA WSZYSTKICH. Dlatego skupianie się na nadziei na życie wieczne, jest niestety zapowiedzią cywilizacji śmierci. Altruizm i empatia to odbicie lustrzane egoizmu- jedno i drugie jest naturalne. Nie potrzebuje szatanów i bogów. Trudno jednoznacznie nakreślić scenariusz i schemat działania spersonifikowanych sił, wśród których jedna reprezentuje dobro, a druga zło. Tym trudniej, im więcej mamy wiedzy naukowej, m.in. neurobiologicznej. Dlatego z całym zrozumieniem dla strachu przed śmiercią, proponowałbym sobie i wszystkim nie układać sobie życia pod kątem śmierci- ponieważ znamy tylko życie, a ostatecznie, to na temat spraw "nadnaturalnych" możemy dywagować i snuć tysiące równoprawnych a zarazem nieweryfikowalnych przypuszczeń. Proponuję kochać siebie, kochać życie, kochać innych i kochać to, że wszyscy także kochają samych siebie. Altruizm to miłość dla cudzego egoizmu. To zauważenie, że więcej nas łączy, niż dzieli. Większość ZŁA natomiast bierze się z frustracji, choćby bardziej z biedy, niż bogactwa. Nie rozumiem jednak, jak z tej zawiści można wysnuć wniosek, iż ja, biedak, jestem przynajmniej bogatszy... och... moralnie. Moim zdaniem trzeba w sobie zebrać na tyle sił, żeby walczyć o podniesienie poziomu swego życia i niewmawianie sobie cierpiętniczych haseł podszytych zawiścią. Owszem nawet ona jest zrozumiała, ale na dłuższą metę każdy powinien zrozumieć, że te niskie uczucia unieszczęśliwiają. Zazdrość to jeszcze co innego- i każdy intuicyjnie raczej wyczuje różnicę; chodzi o to, żeby życzyć dobrze sobie i innym, a w momentach porażek po prostu jak najszybciej pozbierać się i dalej walczyć, ba, mieć z tego frajdę. W przeciwnym wypadku zamieramy wewnętrznie, a frustracja staje się żyzną glebą dla fałszywych przestróg, potrafiących obrzydzić każdy wyraz życia, spontaniczności, akcji, dynamizmu, rywalizacji. Również piękna, bo przecież ono przemija. Życie też przemija i tylko mamy nadzieję, że nie. A jeśli tak, to co, mamy codziennie płakać? Obojętnie jaka jest prawda w tym zakresie, cierpiętnictwo jest po prostu najgorszym sposobem na życie. Cierpiętnictwo wywraca wszystko do góry nogami.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz